!!UWAGA!!
>Poszukiwane są osoby do odgrywania ról kanonicznych!<
Nie podobało mu się to całe przedstawienie, w którym teraz musiał grać. Wcale nie przekonywała go rola pionka, który nie ma o niczym pojęcia i jeszcze wpadł w jakieś gówno.
W dodatku w Szkocji.
Z Błoni przemknął do jednego z wejść sklepionych osypującymi się kamieniami i tynkiem. Z korytarza na który trafił widać było przez wysokie okna fragment ogrodu i wejście do oranżerii. Towarzystwo, które właśnie Sebastian opuścił, właśnie tam znikało.
W przemoczonym garniturze było jeszcze gorzej niż w suchym. Jeśli teraz jeszcze na kogoś trafi, to będzie porażka na całej linii...
Trzeba się rozejrzeć.
Offline
No lepiej być nie mogło...
Przeszedł, najciszej jak potrafił, w tamtą stronę. Może uda się zobaczyć, kto to, bez zwracania na siebie uwagi? Z drugiej strony ciężko wtopić się w tłum, jeśli jest się do reszty przemoczonym, złym i zdążyło się skierować na siebie uwagę krewnego gospodarza i tego przerażającego gościa z twarzą jak woskowa maska... kimkolwiek ten człowiek był.
Sebastian wychylił się zza wyłomu korytarza, próbując dojrzeć hałasującego. Słyszał przecież (Seb oczywiście), jak ktoś ciągnie coś po kamiennej posadzce, nie wyłożonej w tej części zamku dywanami.
Offline
Zmarszczył brwi i obejrzał się za siebie, jakby spodziewając się że zobaczy tam jakiegoś człowieka z nożem... czy coś w tym stylu.
Offline
Wyjrzał jeszcze w stronę korytarza, z którego wyszli teraz już martwi ludzie. Pochylił się nad nimi ostrożnie, żeby sprawdzić puls.
Offline
Nie było wesoło, ani trochę. Przestawało mu się podobać siedzenie w świętym spokoju na dupie jako obstawa Jima. Praca, którą tak pięknie podsunął mu Król, okazała się być kolejną misją, dostarczającą pytań, ale nie odpowiedzi.
Czym była ta ciecz? Trucizna - bardzo prawdopodobne, ale skąd? Czy była w jedzeniu na kolacji? Jeśli tak, to może uniknie śmierci, zresztą i tak nie zdążył nic zjeść...
Znów się rozejrzał. A jeśli to jakiś pocisk?
Ostatnio edytowany przez Moran (2015-12-14 15:46:12)
Offline
Sięgnął po telefon i zaczął przeglądać kontakty. Do kogo mógłby napisać? Nikt nie wydał się na tyle ogarnięty, nie będą mieć na takie pierdoły czasu. Kolejny trup, nawet dwa. Mieli ich już wystarczająco na głowie i bez tego.
- Co powiecie..? - wymamrotał pod nosem, szukając jakichś dokumentów przy ciałach.
Offline
Cholera, niczego. Uporczywie wracała do niego myśl skąd wzięła się ta trucizna? To mógł być posiłek, ale też pocisk. Jeśli to drugie, to miał do czynienia ze znajomym po fachu. Nic więc dziwnego, że snajper rozglądał się co i rusz za siebie i po bokach w kamiennych korytarzach.
Offline