!!UWAGA!!
>Poszukiwane są osoby do odgrywania ról kanonicznych!<
Dedukcja w szlafroku
- MOLLY! - zaczęła się wyrywać - MOLLY! - Dłonie Cavendisha okazały się jednak zdumiewająco silne. Może wreszcie tym krajem zacznie rządzić żelazna ręka. Dziewczyna w swoim stanie nie mogła nic zrobić, tylko się skulić i zaciskać mocno powieki, żeby nie dać uciec łzom. Kiedy ona była w identycznie żałosnej sytuacji, podbiegli do niej wszyscy, a Cecil...
Cecil.
Nikt na to nie zasługiwał. Żaden z nich. Po jaką cholerę wszyscy tutaj byli? Bo jakiś przydupas Moriartego chciał się chwilę poprzebierać i pobawić w jebanego boga? Dlaczego mieli za to umrzeć? Co to w ogóle za śmierć?
Zerknęła ukradkiem na beznamiętny duet Holmesów. Jakim cudem mogli być tak opanowani? Czy cokolwiek ich teraz w ogóle obchodziło? Suede dosłownie przygryzła w ostatniej chwili język, aż zabolało - przecież byli ich ostatnią deską ratunku. Ale i ich zaraz może pochłonąć domostwo. Byli zakleszczeni.
- Proszę, Molly, żyj... - zaskomlała cicho i spojrzała na bezwładne ciało przez rozmazującą wszystko barierę.
Ostatnio edytowany przez Mary Suede (2015-12-12 19:23:01)
Up on one roof.... that's practically a convention.
►KARTA POSTACI ►TELEFON ►RELACJE ►INFORMATOR►WYPOSAŻENIE
Offline
Użytkownik
Mógłbyś sobie darować ten sarkazm, dupku pomyślał pod adresem Sherlocka. Jednak nie odpowiedział nic, bo w tej chwili do pokoju wczołgała się znajom, kobieco postać, a Mary w jego ramionach zaczęła się szarpać jak zaplątana w sieć ryba.
Popatrzył na Mary trochę tak jakby wątpił w jej rozsądek, jednak po wzięciu poprawki na to, że między kobietami była jakaś więź, sam siebie upomniał, że przecież to naturalna reakcja
- Spokojnie - powiedział, silą rzeczy bardziej skupiając się na Suede niż na Molly. Oczywiście ta druga zaraz miała wokół siebie kółko zainteresowania więc nie był tam potrzebny.
Poczekał aż przestanie wierzgać i delikatnie odłożył ją na jeden z foteli. - Siedź tu - polecił kładąc dłoń na jej wilgotnym policzku, zmuszając do spojrzenia sobie w oczy. - Jasne? Bo zrobisz sobie krzywdę.
Licząc, że dziewczyna nie spróbuje wstać, wiedziona jakimś romantycznym zrywem, wyprostował się i odszedł.
Wyminął leżącą na podłodze Molly, którą już ktoś się zajmował i podszedł do drzwi zza których wyszła. Szarpnął za klamkę - były zamknięte. Oczywiście.
Sherlock powiedział, że to zły wybór.
Ale zawsze wybór, jak dodał jego brat.
I William w tej chwili uznał, że woli zaryzykować cokolwiek niż dalej grać w grę nad którą nie la kontroli. Ten wybór, nawet jeśli beznadziejny, był tą resztką panowania jaka mu pozostała.
Korzystając z tego, że i tak nikt nie zwraca na niego większej uwagi - ostatecznie nie był ledwo żywy. Jeszcze. - wszedł po schodach prowadzących na galerię.
Z determinacją zaciskając zęby, szarpnął za klamkę. Drzwi otworzyły się bez trudu, ukazując wnętrze wypełnione właściwie tylko ciemnością z której nie dochodziły żadne odgłosy.
Ze świstem wypuścił powietrze i, nie odwracając się za siebie, wszedł do środka.
Drzwi zamknęły się z cichym kliknięciem.
Offline
Administrator
- Mało - przyznał napotykając spojrzenie brata. Zdecydowanie nie był w sytuacji wymagającej takiego poświęcenia. Z resztą zdawał sobie sprawę ze swojej egoistycznej osobowości. Nie zabiłby się by odebrać komuś przyjemność, szczególnie nie lalkarce i to nie w sensie poczucia zapewnienie rozrywki drugiej osobie. Chodziło raczej o samą kwestię poniesionej ceny. Gra nie warta świeczki. To nie przyniosło by efektów, nie było rozwiązaniem, jakiego potrzebował. Tylko stratą kogoś takiego jak on, był potrzebny tutaj.
Stał przy jednej z półek w pobliżu fotelu, kiedy usłyszał nagły hałas z okolicy jednych z drzwi. Przez chwilę wpatrywał się w sylwetkę na podłodze przyglądając się znanym mu kasztanowym włosom. To jest Molly Hooper. Ta Molly. Ruszył w jej stronę przyspieszając kroku. Szybko pojawił się przy jej boku, uklękną i dotknął jej ramienia.
- Molly? Słyszysz mnie?
Offline
Mógł podejść do leżącej na ziemi kobiety, ale nie zrobił tego. Nie był tam potrzebny, jej porwanie i pastwienie się nad nią nie miało uderzyć w niego samego. Przez cały ten czas zastanawiał się, po co tutaj jest? Jaki cel miała ich oprawczyni w porywaniu właśnie jego? Wystarczająco martwiłby się będąc tam na zewnątrz, próbując odszukać Sherlocka. Może właśnie o to chodziło? Narobiłby szumu, który zbyt wiele by utrudnił? Nie, raczej nie. W końcu zniknął też premier, to na pewno ktoś już zauważył. No właśnie, premier. Być może Cavendish sądził, że nikt go nie obserwuje, ale mylił się. Mycroft śledził każdy jego krok, jak powoli wspinał się po schodach na galerię, kiedy znikał za drzwiami, wchodząc do kolejnego pomieszczenia. I uśmiechnął się nikle, w końcu odwracając wzrok. Cavendish wybrał, czy mu się to opłaci czy nie? Kto wie? Holmes nie powstrzymał go z dwóch powodów. Pierwszy - Lalkarka przynajmniej przez chwilę będzie miała co robić, w duchu liczył, że kobieta skieruje swoje zainteresowanie właśnie w stronę premiera. Nie, że życzył mu źle. Po prostu... stąd wynikał drugi powód. Sherlock. Tylko w jednym przypadku Lalkarka mogłaby złamać Szarą Eminencję, jak go nazywano - gdyby skupiła swoją uwagę na Sherlocku. Gdyby to teraz on zniknął i miał szczerą nadzieję, że jeszcze przez jakiś czas do tego nie dojdzie. Bo może Cavendish właśnie im tego czasu trochę kupił.
Offline
Aniołek
W sekundzie znalazła się obok Molly, kładąc głowę brunetki na swoich kolanach. Sprawdziła źrenice i pokręciła głową.
- Chyba nasza gospodyni poczęstowała ją czymś więcej niż zwykłą herbatą.
Offline
Administrator
Jej zabaweczki potrzebowały chwili wytchnienia, zanim poprowadzi plan dalej. Szczerze spodziewała się w tym czasie nudy, dopóki nie zauważyła wędrującego po schodach Williama. Och to bardzo miłe, że troszczy się o swoją gospodynię.
W pokoju do którego wszedł Will stało tylko pojedyncze krzesło, na oko bardzo wygodnie i mocno przymocowane do podłogi.
- Dzień dobry panie Cavendish- z głośników rozległ się ciepły, nieco senny głos- Bardzo się cieszę, że zdecydował się pan mi chwilę potowarzyszyć, gentleman w każdym calu.
Offline
Aniołek
Nagle szmer w jej głowie zaczal stawać się coraz wyraźniejszy, zaczynała słyszeć pojedyncze słowa. Nie rozpoznała jednak głosów dopóki nie zdołała uchylić nieco powieki. Wtedy jej oczom ukazały się rozmazane, ale dziwnie znajome twarze. Poczułą jak jej głowa się unosi i po upływie chwili zdołała całkiem otworzyć oczy. Pierwszym co spotrzegła była otoczona ciemnymi lokami twarz detektywa.
- O Boże, o Boże, o Boże... - bezowocnie spróbowała się podnieść. Jej wciaż wielkie źrenice zaczęły przemieszczać się, kiedy Molly starała się ogarnąć, co się wokół niej dzieje. - Nic ci nie zrobiła - odezwałą się ledwosłyszalnym głosem do Sherlocka. - Nic wam nie zrobiła...
Spojrzała po reszcie, a jej ciało przeszedł dreszcz. Ulżyło jej nieco, ale dalej czuła się otumaniona. Miała wrażenie, ze w każdej chwili to co widziała może ustąpić miejsce innej iluzji. Teraz jednak świat zdawał się mieć ostrzejrze rysy i zmysły działay jaśniej.
//od nastpnego posta wskakuję do kolejki
Ostatnio edytowany przez Molly Hooper (2015-12-19 20:50:04)
Focus.
Offline
Dedukcja w szlafroku
Spojrzała spanikowana w twarz premiera, co raz zbaczając jednak by widzieć ciało Hooper. Po chwili twardy wzrok polityka i stanowczy dotyk spowolniły jej oddech i nieco uspokoił.
- D-dobrze - odpowiedziała po chwili, tłamsząc w sobie wybuch emocji. Byłby z niej idealny obywatel - Cavendish? - wypluła z siebie zaskoczone pytanie, kiedy mężczyzna zaczął oddalać się od grupy. Chciała zawołać resztę, ale nie mogła oderwać ich uwagi od Molly, kiedy jego już dawno nie było w pomieszczeniu. Dodatkowo, kandydat wydawał się mieć wszystko pod kontrolą.
Up on one roof.... that's practically a convention.
►KARTA POSTACI ►TELEFON ►RELACJE ►INFORMATOR►WYPOSAŻENIE
Offline
Użytkownik
Paradoksalnie czuł się tu lepiej. W otwartej walce... Nie, nie walce, rozmowie. Byli on i Lalkarka. Nawet jeśli miał umrzeć to przynajmniej nie jako jedna z wielu miotających się w panice owiec ściąganych przez wilka. Sam tu przyszedł, sam zdecydował.
Śmierć? Jasne, wolał żyć, zwłaszcza teraz, gdy tyle osiągnął. Ale nie bał się jej. Może to miał na myśli psychiatra mówiąc o jego napadach zimnego wyrachowania.
Ból? Proszę bardzo. Był silny i może nie z rozkoszą ale wiele potrafił znieść.
- Staram się- powiedział uprzejmie, uśmiechając się tym uśmiechem w którego szczerość i czystość ludzie nigdy nie wątpili
Offline
Administrator
Pomógł jej usiąść wciąż trzymając ją za ramię i przyglądając się jej. Czuł się winny za to, co ją spotkało. Molly Hooper była jego oczkiem w głowie. Na początku znajomości ją wykorzystywał. Czuła coś do niego i zdawał sobie z tego sprawę, miała dostęp do kostnicy... Dlaczego więc nie zabawić się jej kosztem i ułatwić sobie dostępu do ciał i profesjonalnego laboratorium? Wykorzystywał ja przy każdej okazji i zaczął doceniać. Była mądra, miła i trochę podobna do niego. Nie wiedział w jaki sposób, w końcu jego nastawienie do świata bardzo różniło się od podejścia Molly. Jednak czuł jakąś więź. Teraz wiedział, że była to przyjaźń. Zawdzięczał jej dużo więcej niż wstęp do prosektorium. Uratowała mu życie. Przyjaźnili się. Jest niewinna
Przygryzł dolną wargę czując narastającą irytację. Nie mógł wiele zrobić by wyciągnąć siebie, więc tym bardziej pozostałych z sytuacji. Wziął głębszy oddech słysząc jej słowa.
- Przepraszam - powiedział niemal niesłyszalnie - Jesteśmy cali. Tak jakby. Pomijając Cecila - zamknął oczy i pokiwał głową na boki - Coś cię boli, Molly?* - zapytał ponownie na nią spoglądając.
/lel rymuje się
Offline
Aniołek
Badała starannie panią patolog, szukając czegoś co bezpośrednio zagrażałoby jej życiu.
- Chodź Sherlock, przenieśmy ją na kanapę. Jest w szoku i mogła dostać wstrząsu po tym narkotyku. Trzeba ją uspokoić- delikatnie wzięła panią patolog pod ramionami.
Offline
Administrator
- Racz spocząć Will. Nogi cię pewnie rozbolały od chodzenia- w głosie słychać uśmiech- Zaspokój ciekawość kobiety, dlaczego? Dlaczego właśnie drzwi.
Offline
Administrator
[Will]
Usiadł na krześle, zakładając nogę na nogę. Jego poza była niemal nonszalancka. W końcu był doskonałym aktorem, prawda?
- Jestem indywidualistą - powiedział spokojnie - I musisz przyznać: Nie spodziewałaś się tego. To daje mi troche satysfakcji.
Brown eyes and a heart so black you could see it beating through his skin, he was one of the worst bastards you could ever meet.
Of course, that never stopped anyone from dancing to his irresistible tune.
Offline
Dedukcja w szlafroku
Uśmiechnęła się z ulgą, widząc żywą Hooper. Obdrapana i jeszcze niezbyt świadoma, ale żywa!
- Molly? - wyszeptała, machając do koleżanki. Niepewne było jednak, czy patolog w ogóle ją zauważyła.
Patrząc na jasną stronę życia, Lalkarka powoli odpuszczała. Być może to złudne wrażenie, ale Suede słyszała rosnące znudzenie podczas kolejnych, płynących przez głośniki ogłoszeń. Jeszcze tylko trochę.
Ale coś wciąż czaiło się w kątach, zupełnie jakby ich wzywało. Grymas nagle spełzł z jej ust. Czuła to.
Jakby za pstryknięciem palca, powoli wyślizgnęła się z fotela i podeszła cichaczem do jednego z regałów, wlepiając spojrzenie w rząd książek.
- Sh-Sherlock? - zawołała cienkim głosem - Chyba musisz to zobaczyć.
Up on one roof.... that's practically a convention.
►KARTA POSTACI ►TELEFON ►RELACJE ►INFORMATOR►WYPOSAŻENIE
Offline
Administrator
- Mhm - mruknął biorąc Molly na ręce. Była drobna więc nie sprawiało mu to większych problemów, a następnie przeszedł do kanapy obok fotelu na którym przed chwilą siedziała jeszcze Mary. Wszyscy byli w jakimś stopniu poszkodowani i coraz słabsi. I było ich coraz mniej - nie tylko zniknął Cecil to teraz zabrakło tego jak mu tam premiera. Lub prawie premiera. Polityka, najogólniej mówiąc. Położył ją ostrożnie i obejrzał, słysząc swoje imię.
- O co chodzi? - zapytał wstając i idąc w kierunku Mary
Offline